Patrzę wstecz i widzę to samo, co zobaczyłby na moim miejscu każdy.
Za mną rozpościerają się szerokie góry i wielka metropolia moich wspomnień.
Niektóre budynki niszczeją - inne dopiero wznoszą swoje fundamenty oparte na czymś nowym, czego jeszcze nie dane mi jest poznać.
Skupiam wzrok na czymś najbardziej oczywistym.
Tak, to kolejna rzecz, którą dostrzegam.
Przysłania ją gęsta mgła, ale z każdą sekundę obraz staje się coraz bardziej przejrzysty.
Gdzieś tam, w oddali, pali się światło.
Ciepłe, bezpieczne, a bijący żar hipnotyzuje oraz przymyka oko na cały boży świat.
Światełko powoli blednie, ostatkiem sił czuję, widzę jego umierający blask.
A potem już tylko lekko się tli, żeby za chwileczkę zgasło,
Tak samo, jak wszystkie fundamenty umierającej metropolii.
Próbuję dostrzec cokolwiek jeszcze raz, lecz każdy kolejny ruch zadaje mi
Coraz większy cios.
Ostatkiem sił rozgrzebuję to bolesne bagno,
W które do dna zdawałam się zagłębić.
Lecz dno okazuje się nieskończone, bez wyjścia, bez drogi ucieczki.
I nawet każdą najprostszą ścieżkę porasta ciernisty krzew, którego ciernie
Nie mogą nie zranić.
Uczucia są takie dziwne
Dlaczego, gdy stworzymy wokół siebie bezpieczny świat
Zakątek, do którego można powrócić, miejsce, gdzie można się schronić
Okazuje się, że niczego nie można mieć na wyłączność
I nic nie może do nas należeć na zawsze?
Okazuje się, że egzystencja jest krucha.
Moja metropolia, moja arkadia, moje schronienie, do którego mogłam wracać
Jest zbudowane z nietrwałego budulca
Mogłam przemyśleć pewne rzeczy dokładniej,
Inaczej, może wszystko byłoby takie samo?
Sama już nie wiem, co myśleć, kiedy patrzę tak posępnie na mój azyl.
Wszystko mi bliskie - sypie się i popada w ruinę
Tak strasznie tęsknię!
A bagno jest coraz bardziej niebezpieczne
Zapadam się jeszcze głębiej
Cudem udaje mi się złapać parę spokojnych oddechów
Jakie to szczęście, że jeszcze mogę to zrobić!
Najgorsze uczucia rozbijają moje serca na tysiące kawałeczków, niczym tłuczone szkło
Tęsknię, okropnie tęsknię
Tęsknię za czasami, kiedy jeszcze cokolwiek mogłam
Kiedy wszystko było jakieś.
Określone.
Ale nic nie jest stałe, nic nie trwa wieczność
Przyzwyczajamy się, do rzeczy, których nie możemy mieć na wyłączność
Odwracam się więc jeszcze raz
I znowu dostrzegam wspomnienia, które kolą niczym cierń
Mój świat jest ruiną, chociaż nie -
On nie należy już do mnie
Jestem wiarą, nadzieją, miłością
Moje serce jest otwarte, mimo że nie postawi już żadnego fundamentu
Po każdym ciemnym dniu, nadchodzi jeszcze mroczniejsza noc
Dalej wyczekuję przebłysku, który da mi nadzieję.
"Są marzenia, których mieć nie można
I są burze, których przetrwać się nie da"
***************************************************************************************************************
Cześć?
Zapytałby ktoś, co ja tu właśnie robię.
Ano właśnie...
Wszystkie moje uczucia, powód dla którego nie mam czasu i sił na pisanie opowiadania, zawarłam w eseju, no, czymkolwiek to jest. Opublikowałam to także na SameQuizy, więc...
Teraz już wiecie dlaczego nie piszę niczego, co w minimalnym stopniu jest zbliżone do liryki...
Dzisiaj byłam taka przygnębiona, że samo wyszło.
TĘSKNIĘ ;(