środa, 31 sierpnia 2016

Nothing Can Happen - rozdz. 1

Hejoo ^^

Tak jak obiecałam dodaję teraz notkę, bo nie wytrzymam dłużej tego odwlekać. Opowiadanie nosi tytuł ''Nothing Can Happen''. To tyle na teraz i życzę oczywiście miłego czytania.




                          **************************************


         
        Wiatr w moich włosach dudnił niemiłosiernie, rozwiewając po trochu potok gorzkich łez. Ogrom czarnych jak smoła chmur kłębił się na niebie, przeganiając mnie pospiesznie do domu. Samą, ze swoimi wspomnieniami.
        Byłam całkowicie obojętna na otoczenie. W mojej głowie przeplatało się tysiące nieprzyjemnych myśli. Jedna po drugiej wprowadzała moją duszę w stan skrajnego niepokoju, lecz nogi stanowczo odmawiały mi posłuszeństwa. ''Nie mam dokąd iść'' - myślałam. ''Nie ma tu dla mnie miejsca''.
        Z refleksji wyrwał mnie dźwięk pioruna i pokaźna błyskawica. ''Jeszcze tego brakowało'' - zirytowałam się w myślach, Ze smutkiem spojrzałam w kieszonkowe lusterko ukazujące moją twarz opuchniętą od wylanych łez.
- Czas coś zmienić - tylko w jaki sposób? - mruknęłam cicho, kierując posępny wzrok na wyniki badań krwi. ''To nie wyrok!'' - krzyknęłam w myślach

Najwyraźniej na próżno...

       Mijało parę godzin i gdyby nie poczciwy dozorca pilnujący parku, nadal bym tam tkwiła. 
Popatrzyłam się lekceważąco za siebie, po czym wolnym krokiem skierowałam się do wyjścia.

                                                                 ****

         Przede mną rozpościerały się ponure Warszawskie budynki. Wiatr wiał niemiłosiernie, a dopełnieniem krajobrazu były głośne grzmoty i rzęsisty deszcz. Wilgotne włosy obklejały mą twarz, jednak nie miałam najmniejszej ochoty na powrót do domu. Czym prędzej pognałam do pobliskiej kawiarenki, do której nieraz chodziłam z koleżankami na przepyszne lody. Z obecnej perspektywy wyglądało to jakoś inaczej, jakby miejsce zostało pozbawione całego uroku. Dziwne, że jeszcze niedawno wywoływało na mojej twarzy szczery, promienny uśmiech.

         Pomimo wysiłku, parę samotnych łez spłynęło po moim policzku. Dopiero teraz dostrzegam, ile to wszystko dla mnie znaczy. Cała rutyna jaka mnie napotykała daje mi teraz tyle radości, a zaraz przysparza potoki nieprzyjemnych rozmyślań, goszczących niekiedy w mojej głowie. Każda chwila, w której mogę się znaleźć wydaje się być tak cenna.

          Melancholijne refleksje przerwał widok tłumiących się za mną ludzi. Zważając na ich  pełne politowania miny, najwyraźniej zatarasowałąm im drogę. Chcąc nie chcąc, opuściłąm budynek i udałam się na dalszą wędrówkę po mieście.

       Wychodząc z kawiarenki, moją uwagę przykuła jakaś dziewczyna w rudym koku i krótkiej spódniczce. Osoba wydawała mi się być znajoma.... Tylko skąd? Mam niewielu znajomych, chodź nie ukrywam - nie jest mi z tym najgorzej. W końcu ilu przyjaciół może mieć chora na białaczkę 16- letnia Iwona, zdaniem niektórych - czysta introwertyczka?

       Takie życie to już jednak przeszłość. Na myśl by mi nie przyszło, bym ja - spacerująca aktualnie po mieście, mogła dalej ''kryć się'' w podobny sposób, gdyż minuty, ba! - sekundy są teraz na wagę złota


Lub i diamentu....

                                                            *****


   Jak jednak kryć głęboki żal i być otwartą na ludzi, gdy w powietrzy wisi chmura niepokoju i grozy? Wdychając piękny zapach ozonu oraz drzew z pobliskiego parku, uświadamiam sobie co tak naprawdę mnie uszczęśliwia. Nie są to bynajmniej drogie wyjazdy, jak np. zeszłoroczny wypad do Grecji, lecz każda drobna, najdrobniejsza rzecz sprawiająca że czuję, jak wiele dla mnie znaczy. Każdy spacer, oddech, uśmiech.... Tak wiele piękna jest na tym dziwnym, tajemniczym świecie. Szkoda tylko, iż dopiero teraz zaczynam wszystko doceniać i odkrywać jakby na nowo, bo koniec jest najlepszym początkiem....

     ''Koniec?! Co ja gadam? Nie, to jeszcze nie koniec'' - pomyślałam zerkając na pomiętą kartkę ściśniętą w mojej dłoni.
- Tak szybko się nie poddam - westchnęłam z nadzieją, po czym nie zważając na żadne trudności, ruszyłam powoli do domu.



***********************************************************************************


I jak? Wiem, że krótko ale dzisiaj nie mam siły, a za wszelkie błędy przepraszam. Opowiadanie może wydawać się z pozoru dziwne, lecz czekajcie na rozwinięcie akcji ;) Kolejna notka powinna pojawić się za tydzień, jeżeli wszystko pójdzie dobrze.

Tymczasem życzę miłego dnia! 


Mezzoforte


       
         

3 komentarze:

  1. Hejka!
    Odwiedziłaś już mój blog, a teraz ja odwiedzam twój. Masz bardzo fajny styl pisania. Notka ci wyszła super.Historia się powolutku rozkręca. Nasza bohaterka ma białaczkę, ja gdybym była na jej miejscu dawno już bym skoczyła z mostu. Mam nadzieję,że uda jej się wygrać z tym cholernym choróbskiem. Czekam już na dalszy ciąg tej historii.
    Pozdrawiam i buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie za miły komentarz, bo jest to dla mnie naprawdę ogromna motywacja. ;) Jak wiadomo dopiero zaczynam i cieszy mnie niezmiernie każde wejście na bloga xD
      Co do historii, kolejny rozdział wstawię już niedługo i przez najbliższe parę notek taka melancholia będzie się nieco utrzymywała. Ale postaram się nie zanudzić :D
      Również pozdrawiam i życzę weny dla twojego opowiadania ^^

      Mezzoforte

      Usuń
  2. O matko. Muszę spiąć dupe i nadrobić xd

    OdpowiedzUsuń