czwartek, 8 września 2016

Nothing Can Happen - rozdz. 2

Cześć ^^

Bez większych wstępów zapraszam Was do czytania i z góry proszę o szczere opinie na temat opowiadania ;D  Przepraszam oczywiście, że dodaję dopiero teraz ale nie miałam kiedy się za to zabrać i wyszło jak wyszło. No ale cóż xD




***********************************************************************************

      Idąc do domu, kolejny już raz natknęłam się na spotkaną wcześniej rudowłosą dziewczynę. Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że wcześniej jej nie poznałam. Nie poznałam osoby, z którą spędziłam połowę dzieciństwa...

      Trochę inaczej wyobrażałam sobie spotkanie po latach. Ewa bardzo się zmieniła - wydoroślała i przefarbowała włosy, a zapamiętałam ją przecież jako niziutką blondynkę o łobuzerskim wyrazie twarzy. To trochę dziwne uczucie - spotkać po długiej rozłące swoją przyjaciółkę z piaskownicy. W ciągu tych czterech lat dużo się w życiu pozmieniało, bo właśnie tyle czasu się nie widziałyśmy. Może to dziwne, ale mi szczególnie się one dłużyły. 

Tylko dlaczego?

     Usiadłam na ławce z nadzieją, że mnie zauważy. Cały czas ją obserwowałam. Co chwila odbierała jakieś telefony, a każdy z nich kończył się czymś w rodzaju zduszonego chichotu. Tak ją właśnie zapamiętałam - wiecznie roześmianą optymistkę i duszę towarzystwa. Nie wytrzymując już dłużej podeszłam do niej niezauważona, zasłaniając jej oczy.

- Bardzo zabawne! - fuknęła. - Hej, proszę mnie natychmiast zostawić!

Ciekawe jak zareagowałaby ze świadomością, że to własnie ja?

- Oj tam, oj tam. - zaśmiałam się. - Mi nie pozwolisz?

- Iwka? - odwróciła się z nieśmiałym uśmiechem na twarzy

- Tylko nie Iwka! - tym razem obie wybuchłyśmy śmiechem

- O Boże, ale wyrosłaś! Tyle lat się nie widziałyśmy...

- Niecałe cztery. I nie zaprzeczaj, ale to nie ja byłam najniższa w klasie. - droczyłam się

- Do czasu, moja droga, do czasu. A poza tym, jak tam u Ciebie? Przykro mi, że nie utrzymywałyśmy kontaktu, ale co zrobić jak ''porywają cię na drugi koniec Polski'' i nie dają dostępu do telefonu, W późniejszym czasie przez głupotę straciłam także numer twoich rodziców, także wiesz i...

- Spokojnie Ewcia, na początku ja chciałabym wiedzieć co ty tu robisz? 

- Mieszkam.

- Sama?

- U cioci. Dostałam się do dobrego technikum, więc myślę, że możemy odnowić kontakt. Co ty na to?

- No nie wiem, nie wiem... - udawałam sarkazm

-  Cieszę się że chcesz, więc w takim razie masz mój numer. - podała mi karteczkę - Zdzwonimy się w najbliższym czasie

     Z Ewą odbyłam jeszcze krótką, lecz przyjemną rozmowę. Doprawdy, w takich chociażby przyziemnych i pozornie mało znaczących chwilach, dla człowieka nie liczą się żadne problemy i troski. W moim przypadku treść pomiętolonej kartki. Tej, która odbiera mi siły, a jednocześnie zagrzewa do dalszej walki. Walki o wszystko i o nic.

     Mówiąc po krótce, pogadałam, podumałam i poszłam nie wspominając na razie o pewnym znaczącym szczególe. Na to przyjdzie jeszcze pora.


   A moim celem było małe, przytulne mieszkanko ulokowane na obrzeżach stolicy...

                                                        ******

   Deszcz rozpadał się jeszcze mocniej. Poczułam się słabo. Wirowało mi w głowie, a spadające krople deszczu zlewały się w jedną całość. ''Nie zemdlej teraz'' - upominałam się w myślach. ''To już blisko, na pewno dam radę''.
     
   Zbliżając się do progu drzwi, doszłam do wniosku, że pomimo tego ''czegoś'' w moim dotychczasowym życiu, czego nie w sposób opisać nie czuję się wcale samotna. Wręcz przeciwnie. Wsparcie mam przecież w ukochanej rodzinie - tak różnej, a jednak bardzo zgranej i niesamowitej.
     
     Mama zajmuje się wysyłką towarów w odległe zakątki Europy, a tata z Robertem po powrocie z pracy jeżdżą zazwyczaj nad oddalone o kilka kilometrów łowisko, spędzając tam zazwyczaj parę długich godzin. Potem zazwyczaj następuje pieszczotliwie zwane przez brata ''zgadywanko'', który złowił więcej. Zwyczaj ten wymyśliliśmy już jako maluchy i póki co będzie on trwać jeszcze wiele, wiele czasu...

     Nie ulega wątpliwościom, że dzisiaj będzie podobnie. Pusty dom, a następnie maraton w Monopoly do 2:00 w nocy. Taka z nas rodzinka.

Dzień, jak co dzień? - zależy dla kogo...

                                                        *************

      Zważając na moją sytuację rodzinną, można by rzec, iż jestem wielką szczęściarą. Czy aby na pewno? Pod tym względem tak ale coś się stało... i się nie odstanie.

       Westchnęłam, po czym pospiesznie przekręciłam dziurkę od klucza. Najzwyczajniej na świecie miałam ochotę klapnąć na łóżko i wszystko spokojnie pomyśleć. Nie było mi to jednak dane, bo siłą wyższa zdawałą się pozmieniać z lekka me plany, przywracając po raz kolejny stare, niekoniecznie dobre wspomnienia...



   ********************************************************************************************

I jak? Moim zdaniem wyszło jeszcze gorzej niż ostatnio. Amatorstwo - cóż zrobić? 
Mam jednak małą nadzieję, że się podobało i serdecznie dziękuję Liberial Girl za komentarz :D

Życzę wszystkim miłego dnia ( lub też wieczoru ;P )

Mezzoforte



4 komentarze:

  1. Cześć kochana <3
    Notka wyszła ci supi. Nasza Iwona spotkała swoją koleżankę z dzieciństwa, no i fajnie spotkać się po tych 4 latach. Tylko nasza bohaterka mogła powiedzieć o swojej chorobie, myślę,że to może się odbić potem na niej. Co do opowiadania. Bardzo ono mi się podoba. Zapraszam cię przy okazji na nową notkę na moim blogu. To ja już kończę na dziś. Czekam na następną notkę :)
    Pozdrawiam i buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Zaprosiłaś więc jestem. (tu ma być ukłon)
    I powiem szczerze, że to jest super. Genialnie piszesz opis przeżyć wewnętrznych czy jak to się nazywa, a to jest duży plus. Sama fabuła jest wciągająca i aż się zastanawiam co będzie dalej i w jakim kierunku pociągniesz to opowiadanie.
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo jest świetnie. Weny życzę ci dużo i pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeejkaaa!
    Jakoś tu doszłam B) a jak doszłam to przeczytałam.
    Zacznijmy od tego, że kocham Twój styl pisania. Jest taki bardzo... poetycki? Ładnie to wygląda i ładnie brzmi. Świetnie opisujesz sytuacje i myśli- nie waż się tego zmieniać. Historia robi się ciekawa. Nie wpadłabym na pomysł z chorobą typu białaczka. Mam tylko nadzieję, że ona wyzdrowieje, a Ewa się od niej nie odwróci jak się dowie. Chociaż do tego pewnie zostało kilka rozdziałów.
    Pisz dalej, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeejkaaa!
    Jakoś tu doszłam B) a jak doszłam to przeczytałam.
    Zacznijmy od tego, że kocham Twój styl pisania. Jest taki bardzo... poetycki? Ładnie to wygląda i ładnie brzmi. Świetnie opisujesz sytuacje i myśli- nie waż się tego zmieniać. Historia robi się ciekawa. Nie wpadłabym na pomysł z chorobą typu białaczka. Mam tylko nadzieję, że ona wyzdrowieje, a Ewa się od niej nie odwróci jak się dowie. Chociaż do tego pewnie zostało kilka rozdziałów.
    Pisz dalej, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń