niedziela, 18 września 2016

Nothing Can Happen - rozdz. 3

Czeeeść! ^^

Notka dopiero teraz, bo czasu brak ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Mam wrażenie, że rozdział wyszedł nieco dłuższy, no ale cóż. Zapraszam do czytania i wyrażania szczerych opinii na temat opowiadania. :D   Ach, te przypadkowe rymy... xD



***********************************************************************************
       Pośrodku niewielkiego mieszkania leżała sofa, pokryta aksamitnymi poduchami w odcieniu jasnego fioletu. Na niej natomiast siedziała mama, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń. Czyżby dostrzegła coś, czego nie jestem w stanie zrozumieć? Sercem wydawała się być gdzieś daleko, tam, gdzie nie w sposób się dostać.

        W jej wyrazie twarzy zauważyłam coś dziwnego i niepokojącego. Miałam nieodparte wrażenie, że coś się tu święci, nie mając na myśli niczego, co by mogło na mnie ( na nas ) pozytywnie wpłynąć. Stałam więc u progu drzwi, czekając na choćby najmniejszy znak wyjaśniający wszystkie wydarzenia, mające niebawem nadejść. Uznałam jednak, że nie będę zgrywać proroka i sama wykonam pierwszy krok.

Wtem, odkryłam źródło zmartwień mojej rodzicielki, bowiem wzrokiem nie śledziła jedynie pustej, jak by się mogło wydawać przestrzeni, lecz starą, rodzinną fotografię ( bodajże z lat 60 - tych ) umieszczoną na komodzie.

Właśnie, fotografia... Od czego tu zacząć?

     Bywały w naszym życiu chwile, które trudno przezwyciężało się zwykłymi błahostkami, czy słowami zachęty Bywały też niezliczone dni, kiedy wszyscy oczekiwaliśmy lepszego jutra, a  niekiedy dochodziło do sporów i sprzeczek, Dni, które od czasu do czasu przeżywa każda  rodzina, wzloty i upadki - wszystko toczyło się normalnie, swoistym tempem. Najważniejsze było jednak niedocenione szczęście - odebrane bez szacunku, dotknąć potrafi bardziej, niż cokolwiek innego. I o to właśnie chodzi...

                                                               *****

        Nastał bowiem dzień, który nie był tylko następstwem kolejnej, zwyczajnej porażki, stanowiącej maleńki element życiowej układanki. Nikt, wśród swej naiwności nie dostrzegł, że czasami wszystko toczy się zupełnie inną ścieżką. Lub autostradą.
        
       Rodzina mojej mamy była ze sobą niesamowicie zżyta. Wspaniałe dzieciństwo, potem dorosłość, małżeństwo, narodziny Roberta. To było takie piękne... Na zdjęciach z jego chrztu widnieje uśmiechnięta twarz cioci Elizy - siostry mojej mamy oraz babcia z dziadkiem i cała reszta. Wspominając - bardzo zgrana, radosna i kochająca rodzina. Wydawać by się mogło, że nierozłączna.

      Los chciał jednak inaczej. Zakpił z nas zwyczajnie, zranił. Do dziś pamiętam ten ból, gdy 18 kwietnia 1991 roku, otrzymaliśmy od ich sąsiadów wiadomość o tragicznym finale wypadku samochodowego, który prowadził wujek ( byli w nim również babcia z dziadkiem, jak i ciocia ) w drodze na spotkanie u znajomych.
 Ufając wersji świadków, był to moment - zderzenie z ciężarówką towarową, a samochód do kasacji. Przeżył tylko pies babci - pozostali zginęli na miejscu.
 Został żal, wraz z towarzyszącą mu wszechobecną pustką...

                                                                  *****
     Przeznaczenia człowiek nie oszuka. Życie nauczyło mnie, by nie igrać z losem. Gdy jest nad tobą siłą wyższa stajesz się bezradna, niczym małe kurczątko. Wychodzisz z bezpiecznej skorupki, narażając się na wszystko, co nie powinno mieć miejsca. Jesteś bezbronna.
    
    Po co więc liczyć na coś, co się nigdy nie spełni i odpływać myślami w nieznane? Mam 16 lat, a już dorobiłam się przekonań, że nie warto marzyć, nie warto planować. Należy móc cieszyć się chwilą, każdą najmniejszą drobnostką. Choćby zapachem ozonu i rutynowym spacerem po deszczu...

                                                                 *****

Z kolejnej w tym dniu refleksji wyrwało mnie słabe westchnięcie mamy. Cichutko podeszłam do niej witając się delikatnie:

- Mamo...?

W odpowiedzi uzyskałam jedynie pełne smutku spojrzenie

- Chodźmy na cmentarz. zaproponowałam - Nie możesz się dalej zasmucać. Już pięć lat minęło, prawda? To trudne ale musimy być przede wszystkim...

- Silne? - dokończyła, łapiąc mnie delikatnie za rękę - Wiem, wiem, ja tylko...

- Chodź! - zawołałam zachęcająco z lekkim uśmiechem na mojej bladej od łez twarzy.

Tym razem i u niej zawitał subtelny uśmiech.

 Nie mówiąc za wiele, wyszłyśmy z mieszkania, udając się w stronę parkingu. Podałam mamie klucz do samochodu, po czym obie ruszyłyśmy małym fiacikiem w stronę leśnego cmentarza, otoczonego żółtymi jak słońce kwiatami i pokrytego zielenią świeżej trawy.

                                                             *****
- Nie zapomnimy ich. - orzekła mama po długiej chwili rozmyślania

     Deszcz przestawał już padać i dawał nadzieję na lepsze jutro. Słowa mamy mnie nie dziwiły. Zawsze w tę rocznicę popadała w melancholię, a potem na nowo się zbierała. To trzeba przetrwać. Uzbroić się w cierpliwość, będąc przy niej jak matka z córką.

- Wiesz, mi również jest niezmierni przykro, po straciłam przecież cząstkę swojego dzieciństwa. Skończyły się grille na świeżym powietrzu, ogniska przy których babcia z dziadkiem układali śmieszne piosenki, zabawy na podwórku... Ten dom - nie jest już taki jak dawniej. Stoi pusty, bo przecież cóż było z nim zrobić, jak nie sprzedać? Tamte chwile odeszły bezpowrotnie. - sama dziwiłam się, że mówię to na głos - Mam tylko jedną prośbę. Nie rozdrapujmy już starych ran, bo w końcu nie dadzą się zagoić. Tak czy inaczej przyjdzie nam to z trudem i nigdy o nich nie zapomnimy.

 Mama przez chwilę stała w bezruchu, po czym zapytała:

- Może już pójdziemy?

- Nie zależy ci?

- Nie, po prostu trochę tu chłodno...

   W tym momencie puknęłam się w głowę. Fakt, nie do końca się rozpogodziło.

- A, rzeczywiście. To ja.... ten, no, przepraszam. Już idziemy - majaczyłam

Po chwili dodałam:

- Do widzenia Wam.

    Wtedy poczułam, że nie wytrzymuję. W gardle urosła mi wielka gula, czekająca tylko aż skłoni mnie do płaczu, Tak trudno to w sobie tłumić. Wdech, i idziemy...

- Mamo. - zaczęłam. - Ja...


*************************************************************************************************

I jak? Podobało się? Mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu :D
Dziękuję z całego serca za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo nie sądziłam, że TO może się w ogóle podobać. Za wszelkie błędy przepraszam i życzę wam miłego dnia ;*

Pozdrawiam

Mezzoforte





3 komentarze:

  1. Hej!
    Ile ty masz lat, że piszesz tak genialne opisy? Po prostu wow. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie. Co tak krótko?
    Fabuła coraz bardziej wciąga, ale ciekawi mnie w jaką stronę pociągniesz to opowiadanie. Czy matka naszej bohaterki wie o jej chorobie? Czy teraz się o wszystkim dowie? Naprawdę szkoda, że utraciła część wspaniałej rodziny. Nigdy nie wiemy, kiedy stracimy naszych bliskich. Czytając jej wspomnienia, aż mi się przypomniała sytuacja z przed paru lat. Ale to nie czas by rozdrapywać stare rany.
    Rozdział super hiper mega fajny. Zdarzyła się chyba jedna literówka, ale to mało ważne, bo każdemu się zdarzy.
    Weny ci życzę duuuużo i pisz, pisz, pisz dalej.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Woooooooooow... Zadziwiasz mnie coraz bardziej xD Genialnie piszesz, naprawdę. Podziwiam.
    Jak zaczynałaś opis tego wypadku, myślałam, że to się zdarzyło tego dnia, a nie 5 lat temu. Wciąż uważam, że to nie najlepszy pomysł, na mówienie o chorobie, chyba, że inaczej to zrobisz. Jeśli jednak się nie myle, to powinna się ugryźć w język. Są w życiu trudne chwile, czemu jeszcze dokładać problemów? Chociaż czuje, że bez względu na chwilę, bo będzie i tak potworna wiadomość.
    Pisz dalej, czekam, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo!
    Notka wyszła ci super, te opisy i w ogóle :) . Los czasem potrafi się dać we znaki, rozumiem smutek naszej bohaterki i jej matki, jak to się mówi czas pogłębia rany zamiast je leczyć. Moim zdaniem śmierć w wypadku samochodowym to najgorsza śmierć jaka istnieje. Myślę,że jeśli nasza bohaterka powie mamie o swojej chorobie, to później może tego żałować, jestem bardzo ciekawa ,jak jej mama zareaguję na wieść o jej chorobie. Podejrzewam,że jej matka nie przyjmie tego za dobrze. Czekam już na nexta. Życzę duuuużo weny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń