środa, 15 listopada 2017

Nothing Can Happen zawieszone do odwołania.













Tak, sprawa się nie rozwiązała. Problem jest bardzo, bardzo aktualny. Nie będę nudzić o co chodzi. I tak nie ma w tym nic interesującego.
Moje samopoczucie jest tragiczne. Zawiodłam się na życiu i na samej sobie już tak ogólnie. Nie mam siły, nie mam czasu, by to dalej ciągnąć.
Jak to śpiewała kiedyś Anna Jantar, "nic nie może przecież wiecznie trwać. Co zesłał los - trzeba będzie stracić"
Jakie to aktualne...

Ludziom leży w naturze, że muszą czasem przeminąć, na chwilę z czymś skończyć.
To takie dziwne, że w ciągu ostatnich długich tygodni zdążyłam tyle rzeczy na przemian pokochać, a tyle rzeczy znienawidzić.

Odwołam się do jeszcze jednej piosenki, którą również uwielbiam. Swoją drogą, bardzo lubię Michała Szpaka, a już szczególnie upodobałam sobie pewien wers z jego piosenki:
(...) everything you love just disappears...

To się dzieje naprawdę. 

Nie wiem czego po tym wszystkim oczekiwałam, naprawdę. Gwiazdki z nieba? A może po prostu łudziłam się, że będę mogła mieć odskocznię od tej żałosnej rzeczywistości.
Nie mogłam.

Zauważyłam ostatnio, że spacje są bardzo sarkastyczne. Zrobię więc kilka spacji:
















I jeszcze parę:






Idealnie. Na czym skończyłam? Aha.

Łudziłam się, że uda mi się tu cokolwiek osiągnąć. Okłamywałam siebie samą, że pisanie mi wychodzi, ale teraz... Teraz mam już dość. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nigdy nie umiałam i nie będę umieć pisać. KROPKA.

Ja, głupia, kilkunastoletnia, naiwna idiotka uwierzyłam, że istnieje jeszcze na tym świecie garstka ludzi, która nie jest taka jak wszyscy. Uwierzyłam w cuda. 
Ale wiecie co? Wszyscy ludzie są tacy sami. Nie ma między nimi różnic. Są jak chorągiewki na wietrze. Szarzy, bierni. I współcześni do granic. Gardzę nimi. Gardzę nimi z całego serca.




Jestem tak beznadziejnie sentymentalna.





Nie wiem ile mnie nie będzie. Może miesiąc, może dwa... Ale ja wrócę. Kiedyś. Jest mi po prostu przykro, bo straciłam już do pewnych rzeczy zaufanie... I to tak na dobre. 
A co najgorsze, ja MAM pomysły na to opowiadanie. Dobre pomysły.
Cóż.



Zatem.


"Nothing Can Happen" zostaje oficjalnie zawieszone do odwołania, dnia 15.11 2017 roku; do tego czasu nie pojawi się żaden post związany z tym opowiadaniem.

I tak chciałam wcześniej usunąć bloga...



Mam też taką prośbę. Jeżeli komuś zależy na opowiadaniu, proszę dać znać w komentarzu. Muszę wiedzieć, czy jest sens kiedykolwiek tu wracać...




Życzę bardzo niemiłego dnia!


Mezzoforte



3 komentarze:

  1. Hej,
    Wybacz, że nie napisałam wcześniej tego komentarza. Nie miałam przez ostatni miesiąc na nic czasu. Szkoda, że zdecydowałaś się już nie pisać opo. Chciałam się dowiedzieć co będzie z Iwą.
    Nie okłamuj się, na pewno lepiej piszesz od mnie. Takie jest moje zdanie. W porównaniu z tym co ja wyczyniam na moim blogu, to opowiadanie to mistrzostwo.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, stop. Łosiowi się teraz przypomniało jeszcze coś. Masz naprawdę wielki talent do pisania i nie zmarnuj go. Nie poddawaj się i idź przed siebie póki nie jest za późno.
      Kryzys w pisaniu może się zdarzyć każdemu, ja sama jeszcze dwa tygodnie temu zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, bo nie miałam czasu na niego.
      Osiągnęłaś już coś, bo nie bałaś się pisać i szłaś przed siebie.
      To chyba tyle,
      Jeszcze raz pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za ten komentarz.
      Słuchaj, mam kryzys już tak ogólnie. Tyle rzeczy się zmieniło, a ja, sentymentalna do granic coraz bardziej tęsknię. Za przeszłością, za starą sobą.

      Jestem od jakiegoś czasu w naprawdę dość kiepskim stanie psychicznym. Może to przez leki, może nie. Czuję się źle. Ale muszę kiedyś wrócić.

      Usuń