W tym tygodniu chyba aż tak bardzo się z rozdziałem nie spóźniłam ( sukces xD )
Jestem ostatnio w BARDZO kiepskim humorze, co również przekłada się na jakość notki. Nie jest najgorsza, ale zauważyłam parę powtórzeń, których nie chce mi się poprawiać :D
W takim razie zapraszam do czytania i komentowania :)
PS Nie wiem, czy ktoś z was oglądał The Voice of Poland, ale ostatnio w finale wykonywana była piosenka "Man in the mirror". Co sądzicie, bo ja mam mieszane uczucia :/
***********************************************************************************
-… ja nie
mogę ci powiedzieć. – załkałam. – Nie mogę.
- Nie
rozumiem, co chcesz powiedzieć?... – spytał zaskoczony
- To zbyt
trudne, przepraszam. – wychrypiałam półszeptem i pobiegłam w drugą
stronę.
Janek natychmiast
mnie dogonił, w sporcie miał bowiem ogromną przewagę. Nie to co ja…
- Iwona! –
krzyknął. – Co się z tobą dzieje?! Po co te głupie udawanki, że wszystko jest
dobrze? Przecież widzę to w twoich oczach… Powiesz mi, czy nie? – powiedział niepokojąco
spokojnym tonem.
Ze stresu
niespodziewanie zaczęłam się trząść. Ciągnęłam kłamstwo do ostateczności, pora
przerwać ten… chaos.
- Słuchaj,
nie mam pojęcia jak zareagujesz na to, co zamierzam ci powiedzieć. Jaka jest
szansa, że się ode mnie nie odsuniesz?
- Żartujesz
sobie? Za nic bym się od ciebie nie odsunął.
Po chwili
dodał:
- Wal prosto
z mostu.
„Prosto z
mostu, powiadasz?”
- Jestem
chora… Poważnie….- specjalnie przeciągałam ostatnie głoski.
Twarz mojego
przyjaciela momentalnie zbladła .
- Jak to
chora, na co…? – błąkał się w słowach. – Może mam cię naprowadzać na odpowiedź?
– rzucił ironicznie.
- Jak chcesz
się tak bawić – proszę bardzo.
- Dobrze.
Chora uleczalnie? Chociaż nie, głupie pytanie. Gdyby działo się coś
poważniejszego, nie wychodziłabyś z domu.
- A co ty
myślisz, że białaczka do łóżka przykuwa?! – krzyknęłam
Momentalnie
doszło do mnie co ja właśnie palnęłam. Z „naprowadzania” nici. A może to nawet
dobrze, bo mam to już za sobą?
- Ale… Jak
to?
- Tak to. Po
prostu jednego dnia mam liczne plany na przyszłość, a drugiego wracam z tym. –
tu pokazałam mu wyniki. – Nagle całe życie stanęło mi przed oczami. Sama nie
wiem czemu. Nawet nigdy nie przypuszczałam… Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek
zostanę tak negatywnie zaskoczona. Jeszcze parę dni temu zasypiałam ze
strachem, że już się nie obudzę. Teraz natomiast już chyba nic mnie nie zdziwi,
nie przestraszy. Może to zabrzmi dziwnie, ale w ciągu krótkiego czasu
uodporniłam się na wszelkie przykrości – przynajmniej większość.
- Boże… -
przejął się. – Przepraszam, ale zabrakło mi słów. Jak nigdy. Nadal trudno
zrozumieć mi parę rzeczy. Przecież to paskudztwo nie rozwija się w organizmie z
dnia na dzień. Najprawdopodobniej nosisz to w sobie już jakiś czas.
- Tu się
mylisz. Ostatnio zrobiono mi cała masę badań i wszystkie wskazywały na wczesne
stadium. Całe szczęście. – westchnęłam.
Milczeliśmy chwilę, siedząc bezczynnie na
murku. Wzrok Janka błądził gdzieś daleko. Widocznie usiłował poukładać w głowie
całą sytuację. Współczuję mu, naprawdę współczuję. Jest moim przyjacielem, musi
więc wiedzieć co i jak. Teraz tylko idealnie będzie, jak zapomni o wszystkich
moich słowach. Białaczka nie musi chyba przekreślać niczego związanego z życiem
towarzyskim?
- Ewa wie? –
zapytał po jakimś czasie.
- Nie, na
razie się nie dowie. – odpowiedziałam obojętnym tonem.
- Niby
czemu?
- Daj
spokój, dopiero co przyjechała. Przecież nie będę jej mieszać w tę popapraną
sytuację, jeszcze tylko tego by brakowało.
- Kobiety…
Przyjaźnicie się, to chyba jasne, że nie powinnaś jej okłamywać.
- Oj tam,
niech się Pan Jan w moje życie nie miesza. Wiem co robię.
- No właśnie
widzę. – westchnął. – Mam nadzieję, że w końcu ktoś lub coś przemówi ci do
rozumu.
- Bynajmniej
nie ty. Janek, ja naprawdę nie spodziewałam się tego, co jest teraz. Prawdę
poznałam jeszcze przed spotkaniem Ewy – jakże miałam przypuszczać, że nagle się
tu zjawi? Minęło parę dobrych lat i człowiek uległ jakiejś zmianie.
Janek
chrząknął.
- Pamiętaj
tylko – kłamstwo prędzej, czy później i tak wyjdzie na jaw. Póki co, mogę
uszanować twoją decyzję o grze na dwa fronty.
- Nie mów
tak… W ogóle nic nie mów. Radzę ci przemyśleć wszystko w domu. Ja tymczasem
lecę. Cześć.
- Cześć. –
odparł krótko, zawracając w przeciwną stronę.
***
Rzeczywiście, mogłam porozmawiać z nim
przecież jeszcze na tyle różnych tematów. Wybrałam z nich akurat najgorszy.
Dlaczego każdą rozmowę muszę tak
bezmyślnie zepsuć? Z perspektywy drugiej osoby przypominam zapewne głupią
małolatę, która rozpacza nad swoim losem. Tak, to najgorsze scenariusz, jaki
przychodzi mi do głowy. Spokój, którego mam najmniej – na tym mi najbardziej
zależy. Dosłownie cały czas coś się dzieje. Nie pragnę niczego innego, niż zamiany
w oazę spokoju, jaką kiedyś byłam. Tylko czy aby na pewno pamiętam jeszcze te czasy, kiedy odczuwałam w życiu pewną
przyjemność? Niby wszystko jest pod kontrolą, jednak cały czas prześladuje mnie
przeczucie : czas ucieka i to zaskakująco szybkim tempem. Tak, można powiedzieć,
że spokój interpretuję jako ciszę przed burzą. Choć… To pewnie i tak zwykła
paranoja.
Wracając do tematu Janka – nie dziwi mnie
jego reakcja. Prawdą jest, że ostatnio wszystko robię źle. To aż przerażające.
Nie chcę z głupich i błahych powodów rujnować naszej przyjaźni. Przeżyliśmy
razem tyle wspaniałych chwil, a wiele z nich jeszcze przed nami. Zwłaszcza, iż
jesteśmy już teraz wszyscy razem, jeszcze tylko Patrycja i możemy konie kraść.
Przeraża mnie tylko jedna rzecz… Janek miał całkowitą rację w twierdzeniu, że
kłamstwo i tak wyjdzie na jaw. Tutaj właśnie jest problem. Darzę go większym zaufaniem,
niż kogokolwiek innego. Jak niby miałam mu to powiedzieć? Taka jest prawda.
Najwidoczniej w moim sercu pozostały pamiątki dawnej miłości do niego, niektórych
rzeczy po prostu nie można się pozbyć.
Aż trudno uwierzyć, ale pomimo wszystkich swoich cech ( jest
niewątpliwie przystojny, honorowy, uczciwy ) uczucie się wypaliło i to chyba
już na zawsze. Widocznie takie było przeznaczenie.
Sprawy
podobnie mają się z pozostałymi problemami. Od dziś – nie ma dla mnie
zmartwienia. Przecież one również powinny mieć swój koniec, prawda?
***
Czyżbym wspominała, że zmartwienia nie
istnieją? Tak naprawdę troski mogą ukazywać się pod postacią wszystkiego co nas
otacza i niszczyć od środka, ogłuszając w ten sposób nieświadomego człowieka.
Kim jestem, skoro przejmują mnie tak bezsensowne, elementarne sprawy? Ludzka dusza
nosi na sobie ślady wielu ran. Niektóre z nich goją się w błyskawicznym tempie,
inne dają znać o swojej obecności przez lata, lecz natłok wszystkich przebytych
cierpień potrafi skumulować siły w taki sposób, że dochodzi do naprawdę
przeróżnych sytuacji. Bez względu na wartość drobnostek.
Kiedy spoglądam wstecz, zastanawiając
się nad poszczególnymi wartościami duże znaczenie w życiu odgrywa najbliższe
środowisko. Każdy nastolatek w moim wieku rozumie, jak różną mentalność mogą
mieć otaczający nas ludzie. Długo okłamywałam siebie, że wszystkie cechy
otrzymałam w darze od natury, lub zwykłym przypadkiem. Z doświadczenia wiem
jednak, iż nic nie dzieje się bez powodu i wszystko ma swoje przyczyny. Tak,
nie należy przeczyć rzeczywistości.
Po pewnym czasie uodporniłam się z grubsza
na wszelkie trudności, jednak zupełnie inną ścieżką podążają sprawy szarej
codzienności. Wyjątkowym ciosem w serce jest być ofiarą. Jeszcze większym – w sposób
nieuzasadniony. Przykra rzecz.
Wielu osobom trudno mnie zrozumieć. Po
prostu kiedy oni rozważają „niezwykle ważne dla nich sprawy”, ja obmyślam plan
przetrwania.
Przechodząc do sedna. Nie każdy podczas
niedzielnych wieczorów odczuwa przygnębienie z wiadomych dla ucznia powodów.
Nie każdy odwiedzając pewne miejsce tortur rozpatruje, czy w pobliżu nie ma
nikogo. Nie każdy ma na sobie nierozerwalną łatkę totalnej ciapy.
***
Parę lat temu, po wyjeździe Ewy, wiele
rzeczy w ekstremalny sposób się zmieniło. Siódmą i ósmą klasę cudem wytrwałam
dzięki Patrycji, ale później… To już inna sprawa. Mnóstwo trudu dołożyłam w
staraniu, by trafić z nią do jednej klasy. Jakim głupim człowiekiem byłam, nie
myśląc wtedy o konsekwencjach. W nowym otoczeniu ludzie byli zupełni inni.
Wtedy właśnie poznałam, jak okropna i zepsuta potrafi być dzisiejsza młodzież.
Przeżyłam przeskok między dwoma światami
: jeden znajomy i bezpieczny, drugi zaś niczym istne więzienie. Zaczęły się
makijaże, dyskoteki, chłopaki.. Wolę nawet o tym nie myśleć. Wymigiwałam się
dzielnie od wszystkich wydarzeń, lecz bez Ewy ciężko sobie radziłam. Ona sama
nigdy święta nie była, jednak zachowywała w sobie resztki zdrowego rozsądku i
za to właśnie ją cenię…
W liceum moja dotychczasowa
przyjaciółka – Patrycja również nie była zachwycona. Z czasem wciągnęła się niestety
w złe towarzystwo. Może i nie byłoby w
tym fakcie nic dziwnego, gdyby nie to, że z czasem rozmawiałyśmy coraz mniej.
Czy moja osoba jest tak nudna, by Pati w najodpowiedniejszym momencie czmychała
sobie gdzieś do swoich koleżanek, nie zostawiając po sobie śladu? Jestem coraz bardziej
samotna. Na dodatek dziewczyny z A… Tylko, że o tym później…
***
Spojrzałam przelotnie na zegarek,
który pokazywał godzinę piątą. O tej porze zazwyczaj śpię, lecz przyjemnie jest
czasem wstać wcześniej i mieć parę godzin tylko dla siebie. Z wczorajszego
roztargnienia zapomniałam spakować się do szkoły, więc rozpoczęłam tradycyjne
poszukiwania podręcznika od rosyjskiego, a ten może być dosłownie wszędzie.
Mimo chęci nie potrafiłam go znaleźć, westchnęłam ciężko opadając na łóżko.
Zapowiada się wspaniały dzień w równie wspaniałym liceum…
*****************************************************************************************
I jak? Dało się wytrzymać z moją armią przecinków? xD