wtorek, 29 listopada 2016

Nothing Can Happen - rozdz. 9

Hej!

W tym tygodniu chyba aż tak bardzo się z rozdziałem nie spóźniłam ( sukces xD )
Jestem ostatnio w BARDZO kiepskim humorze, co również przekłada się na jakość notki. Nie jest najgorsza, ale zauważyłam parę powtórzeń, których nie chce mi się poprawiać :D
W takim razie zapraszam do czytania i komentowania :)

PS Nie wiem, czy ktoś z was oglądał The Voice of Poland, ale ostatnio w finale wykonywana była piosenka "Man in the mirror". Co sądzicie, bo ja mam mieszane uczucia :/



***********************************************************************************
-… ja nie mogę ci powiedzieć. – załkałam. – Nie mogę.


- Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć?... – spytał zaskoczony


- To zbyt trudne, przepraszam. – wychrypiałam półszeptem i pobiegłam w drugą 
stronę.


Janek natychmiast mnie dogonił, w sporcie miał bowiem ogromną przewagę. Nie to co ja…


- Iwona! – krzyknął. – Co się z tobą dzieje?! Po co te głupie udawanki, że wszystko jest dobrze? Przecież widzę to w twoich oczach… Powiesz mi, czy nie? – powiedział niepokojąco spokojnym tonem.


Ze stresu niespodziewanie zaczęłam się trząść. Ciągnęłam kłamstwo do ostateczności, pora przerwać ten… chaos.


- Słuchaj, nie mam pojęcia jak zareagujesz na to, co zamierzam ci powiedzieć. Jaka jest szansa, że się ode mnie nie odsuniesz?


- Żartujesz sobie? Za nic bym się od ciebie nie odsunął.


Po chwili dodał:


- Wal prosto z mostu.


„Prosto z mostu, powiadasz?”


- Jestem chora… Poważnie….- specjalnie przeciągałam ostatnie głoski.


Twarz mojego przyjaciela momentalnie zbladła .


- Jak to chora, na co…? – błąkał się w słowach. – Może mam cię naprowadzać na odpowiedź? – rzucił ironicznie.


- Jak chcesz się tak bawić – proszę bardzo.


- Dobrze. Chora uleczalnie? Chociaż nie, głupie pytanie. Gdyby działo się coś poważniejszego, nie wychodziłabyś z domu.


- A co ty myślisz, że białaczka do łóżka przykuwa?! – krzyknęłam


Momentalnie doszło do mnie co ja właśnie palnęłam. Z „naprowadzania” nici. A może to nawet dobrze, bo mam to już za sobą?


- Ale… Jak to?


- Tak to. Po prostu jednego dnia mam liczne plany na przyszłość, a drugiego wracam z tym. – tu pokazałam mu wyniki. – Nagle całe życie stanęło mi przed oczami. Sama nie wiem czemu. Nawet nigdy nie przypuszczałam… Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zostanę tak negatywnie zaskoczona. Jeszcze parę dni temu zasypiałam ze strachem, że już się nie obudzę. Teraz natomiast już chyba nic mnie nie zdziwi, nie przestraszy. Może to zabrzmi dziwnie, ale w ciągu krótkiego czasu uodporniłam się na wszelkie przykrości – przynajmniej większość.


- Boże… - przejął się. – Przepraszam, ale zabrakło mi słów. Jak nigdy. Nadal trudno zrozumieć mi parę rzeczy. Przecież to paskudztwo nie rozwija się w organizmie z dnia na dzień. Najprawdopodobniej nosisz to w sobie już jakiś czas.


- Tu się mylisz. Ostatnio zrobiono mi cała masę badań i wszystkie wskazywały na wczesne stadium. Całe szczęście. – westchnęłam.


     Milczeliśmy chwilę, siedząc bezczynnie na murku. Wzrok Janka błądził gdzieś daleko. Widocznie usiłował poukładać w głowie całą sytuację. Współczuję mu, naprawdę współczuję. Jest moim przyjacielem, musi więc wiedzieć co i jak. Teraz tylko idealnie będzie, jak zapomni o wszystkich moich słowach. Białaczka nie musi chyba przekreślać niczego związanego z życiem towarzyskim?


- Ewa wie? – zapytał po jakimś czasie.


- Nie, na razie się nie dowie. – odpowiedziałam obojętnym tonem.


- Niby czemu?


- Daj spokój, dopiero co przyjechała. Przecież nie będę jej mieszać w tę popapraną sytuację, jeszcze tylko tego by brakowało.


- Kobiety… Przyjaźnicie się, to chyba jasne, że nie powinnaś jej okłamywać.


- Oj tam, niech się Pan Jan w moje życie nie miesza. Wiem co robię.


- No właśnie widzę. – westchnął. – Mam nadzieję, że w końcu ktoś lub coś przemówi ci do rozumu.


- Bynajmniej nie ty. Janek, ja naprawdę nie spodziewałam się tego, co jest teraz. Prawdę poznałam jeszcze przed spotkaniem Ewy – jakże miałam przypuszczać, że nagle się tu zjawi? Minęło parę dobrych lat i człowiek uległ jakiejś zmianie.


Janek chrząknął.


- Pamiętaj tylko – kłamstwo prędzej, czy później i tak wyjdzie na jaw. Póki co, mogę uszanować twoją decyzję o grze na dwa fronty.


- Nie mów tak… W ogóle nic nie mów. Radzę ci przemyśleć wszystko w domu. Ja tymczasem lecę. Cześć.


- Cześć. – odparł krótko, zawracając w przeciwną stronę.


                                                         ***

      Rzeczywiście, mogłam porozmawiać z nim przecież jeszcze na tyle różnych tematów. Wybrałam z nich akurat najgorszy. Dlaczego każdą rozmowę  muszę tak bezmyślnie zepsuć? Z perspektywy drugiej osoby przypominam zapewne głupią małolatę, która rozpacza nad swoim losem. Tak, to najgorsze scenariusz, jaki przychodzi mi do głowy. Spokój, którego mam najmniej – na tym mi najbardziej zależy. Dosłownie cały czas coś się dzieje. Nie pragnę niczego innego, niż zamiany w oazę spokoju, jaką kiedyś byłam. Tylko czy aby na pewno pamiętam jeszcze  te czasy, kiedy odczuwałam w życiu pewną przyjemność? Niby wszystko jest pod kontrolą, jednak cały czas prześladuje mnie przeczucie : czas ucieka i to zaskakująco szybkim tempem. Tak, można powiedzieć, że spokój interpretuję jako ciszę przed burzą. Choć… To pewnie i tak zwykła paranoja.

      Wracając do tematu Janka – nie dziwi mnie jego reakcja. Prawdą jest, że ostatnio wszystko robię źle. To aż przerażające. Nie chcę z głupich i błahych powodów rujnować naszej przyjaźni. Przeżyliśmy razem tyle wspaniałych chwil, a wiele z nich jeszcze przed nami. Zwłaszcza, iż jesteśmy już teraz wszyscy razem, jeszcze tylko Patrycja i możemy konie kraść. Przeraża mnie tylko jedna rzecz… Janek miał całkowitą rację w twierdzeniu, że kłamstwo i tak wyjdzie na jaw. Tutaj właśnie jest problem. Darzę go większym zaufaniem, niż kogokolwiek innego. Jak niby miałam mu to powiedzieć? Taka jest prawda. Najwidoczniej w moim sercu pozostały pamiątki dawnej miłości do niego, niektórych rzeczy po prostu nie można się pozbyć.  Aż trudno uwierzyć, ale pomimo wszystkich swoich cech ( jest niewątpliwie przystojny, honorowy, uczciwy ) uczucie się wypaliło i to chyba już na zawsze. Widocznie takie było przeznaczenie.

Sprawy podobnie mają się z pozostałymi problemami. Od dziś – nie ma dla mnie zmartwienia. Przecież one również powinny mieć swój koniec, prawda?

                                                                   ***

     Czyżbym wspominała, że zmartwienia nie istnieją? Tak naprawdę troski mogą ukazywać się pod postacią wszystkiego co nas otacza i niszczyć od środka, ogłuszając w ten sposób nieświadomego człowieka. Kim jestem, skoro przejmują mnie tak bezsensowne, elementarne sprawy? Ludzka dusza nosi na sobie ślady wielu ran. Niektóre z nich goją się w błyskawicznym tempie, inne dają znać o swojej obecności przez lata, lecz natłok wszystkich przebytych cierpień potrafi skumulować siły w taki sposób, że dochodzi do naprawdę przeróżnych sytuacji. Bez względu na wartość drobnostek.

       Kiedy spoglądam wstecz, zastanawiając się nad poszczególnymi wartościami duże znaczenie w życiu odgrywa najbliższe środowisko. Każdy nastolatek w moim wieku rozumie, jak różną mentalność mogą mieć otaczający nas ludzie. Długo okłamywałam siebie, że wszystkie cechy otrzymałam w darze od natury, lub zwykłym przypadkiem. Z doświadczenia wiem jednak, iż nic nie dzieje się bez powodu i wszystko ma swoje przyczyny. Tak, nie należy przeczyć rzeczywistości.

     Po pewnym czasie uodporniłam się z grubsza na wszelkie trudności, jednak zupełnie inną ścieżką podążają sprawy szarej codzienności. Wyjątkowym ciosem w serce jest być ofiarą. Jeszcze większym – w sposób nieuzasadniony. Przykra rzecz.
    Wielu osobom trudno mnie zrozumieć. Po prostu kiedy oni rozważają „niezwykle ważne dla nich sprawy”, ja obmyślam plan przetrwania.

      Przechodząc do sedna. Nie każdy podczas niedzielnych wieczorów odczuwa przygnębienie z wiadomych dla ucznia powodów. Nie każdy odwiedzając pewne miejsce tortur rozpatruje, czy w pobliżu nie ma nikogo. Nie każdy ma na sobie nierozerwalną łatkę totalnej ciapy.

                                                                  ***

         Parę lat temu, po wyjeździe Ewy, wiele rzeczy w ekstremalny sposób się zmieniło. Siódmą i ósmą klasę cudem wytrwałam dzięki Patrycji, ale później… To już inna sprawa. Mnóstwo trudu dołożyłam w staraniu, by trafić z nią do jednej klasy. Jakim głupim człowiekiem byłam, nie myśląc wtedy o konsekwencjach. W nowym otoczeniu ludzie byli zupełni inni. Wtedy właśnie poznałam, jak okropna i zepsuta potrafi być dzisiejsza młodzież. Przeżyłam przeskok między dwoma  światami : jeden znajomy i bezpieczny, drugi zaś niczym istne więzienie. Zaczęły się makijaże, dyskoteki, chłopaki.. Wolę nawet o tym nie myśleć. Wymigiwałam się dzielnie od wszystkich wydarzeń, lecz bez Ewy ciężko sobie radziłam. Ona sama nigdy święta nie była, jednak zachowywała w sobie resztki zdrowego rozsądku i za to właśnie ją cenię…

        W liceum moja dotychczasowa przyjaciółka – Patrycja również nie była zachwycona. Z czasem wciągnęła się niestety w złe towarzystwo. Może i  nie byłoby w tym fakcie nic dziwnego, gdyby nie to, że z czasem rozmawiałyśmy coraz mniej. Czy moja osoba jest tak nudna, by Pati w najodpowiedniejszym momencie czmychała sobie gdzieś do swoich koleżanek, nie zostawiając po sobie śladu? Jestem coraz bardziej samotna. Na dodatek dziewczyny z A… Tylko, że o tym później…


                                                         ***

         Spojrzałam przelotnie na zegarek, który pokazywał godzinę piątą. O tej porze zazwyczaj śpię, lecz przyjemnie jest czasem wstać wcześniej i mieć parę godzin tylko dla siebie. Z wczorajszego roztargnienia zapomniałam spakować się do szkoły, więc rozpoczęłam tradycyjne poszukiwania podręcznika od rosyjskiego, a ten może być dosłownie wszędzie. Mimo chęci nie potrafiłam go znaleźć, westchnęłam ciężko opadając na łóżko. Zapowiada się wspaniały dzień w równie wspaniałym liceum…

*****************************************************************************************

I jak? Dało się wytrzymać z moją armią przecinków? xD

3 komentarze:

  1. Heyo!!!!
    Jestem ja o dziwo w miarę wcześnie, a nie dwa lata później jak to zwykle bywa ostatnio xD Ale to jest nie ważne, ważny jest twój rozdział w tej chwili. Może się zdarzyć dygresja z mojej strony za, którą przepraszam, ale ja to ja i mi wolno :)
    Jakaś załamka jest i to totalna. Z każdym rozdziałem nasza bohaterka coraz bardziej się pogrąża w "depresji", tak mi się wydaje. Więcej pozytywizmu z jej strony i byłoby cacy, bo przecież na chorobie świat się nie kończy. Kończy się za to na Łączy. Jeszcze jakby tak wsparcie od bliskich dostała to już w ogóle by mega było, bo jak na razie obchodzą się z nią jak z jajkiem, a dobijają ją jeszcze swoją reakcją na wiadomość o jej chorobie. Mam nadzieję, że Janek coś z tym zrobi. Choć trochę rozweseli naszą Iwę w ten dla niej trudny czas. Ej, mi się wydaje, czy wszyscy panowie Jankowie są spoko i wgl. Nie dosyć, że ten twój opowiadaniowy, jest pozytywny i wydaje się mieć wpływ na Iwę, to ostatnio duety grałam z pnem Jankiem, który też jest mega pozytywny. Aż pod postacią tego twojego Janka wyobraziłam sobie tego mojego xD Jestem geniuschem i tyle. Nie ma to jak naprowadzać na jakąś odpowiedź. Koniec końców i tak nam się wcześniej wyrwie. Kłamstwo ma krótkie nogi tyle powiem a propo jej decyzji. I chyba nikt nie lubi szkoły, a jedynie ufoki kochają do niej chodzić.
    Całość prezentuje się świetnie i nie wiem gdzie ty widzisz las przecinków. Może jestem ślepa, ale nie wiem. Co ja tu jeszcze mogę. Mogę ci życzyć weny, duuużo weny. A mi nie pozostaje nic innego jak czekać na nexta ;) Byłbym zapomniała dłuższe pisz, bo czasami się rozkręcam, a tu koniec i kicha.
    Pozdrawiam gorąco ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Ave!
    Oooo, nie wierzę... Iwona się coraz bardziej pogrąża. Szkoła to zazwyczaj miejsce tortur, ale dla niektórych jest wyjątkowo bolesne. Nie ma nic gorszego jak pod koniec zostać samym. Gdyby tak miała grupkę znajomych i wsparcie rodziny. Ona nam tu zaraz w depresje popadnie. Osobiście uważam, że trochę za bardzo dramatyzuje. Ma wczesne stadium, a zachowuje się jakby jej zostało kilka miesięcy życia. Rozumiem, że masz brak komfortu psychicznego, żyjąc z takim czymś, ale bez przesady. To nie koniec świata. Choroba sama nie zniknie, a takie myślenie na pewno nie pomoże. Ale w jednym się zgodzę: też nie znoszę dyskotek xD Byłam może z 2-3 razy na szkolnej i mi wystarczy na kolejne 40 lat. Oby Janek jej pomógł, jakoś na nią wpłynął... Ktoś w końcu musi. A Ewa, żeby dobrze przyjęła te wiadomość. Zgodzę się z tym, że to prędzej czy później wyjdzie na jaw. Oby nie była zła za to, że Iwa to tak odkładała.
    Jakby moja wypowiedź nie miała najmniejszego sensu, to bardzo przepraszam xD
    Dużo weny, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Nie ma to jak nie mieć czasu na skomentowanie. Nie no super Iwa zostanie sama. Coś czuję,że z dnia na dzień jest coraz gorzej z naszą bohaterką, nie dziwie się z resztą. Moim zdaniem Iwona nie powinna krzyczeć na Janka, w końcu ten chciał tylko wiedzieć co ją gryzie. Może lepiej niech ona powie Ewie, co się dzieje z jej zdrowiem, w końcu są przyjaciółkami, lepiej by było chyba dla wszystka gdyby Ewa o wszystkim wiedziała. Ja już spadam. Czekam już na następny rozdział.
    Życzę duuużo Weny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń