sobota, 5 listopada 2016

Nothing Can Happen - rozdz. 7

Hej!

Wiem, miało być w środę, ale co rusz musiałam gdzieś jechać, a szkoła sama w sobie też jest męcząca. Co do teorii spiskowych... Nie jest to może nic szczególnego, z resztą zobaczycie o co kaman. Więcej zdradzić nie mogę, więc... zapraszam do czytania. Z góry przepraszam też za ewentualne błędy, ale nie mam już siły tego sprawdzać.

PS to jest piosenka do notki. Bardzo mnie zainspirowała, ten tekst...




***********************************************************************************

     Spojrzałam na zegarek. Nie musiałam się w prawdzie tak spieszyć, ale trochę głupio wyjść na idiotkę, którą i tak jestem. Tak czy inaczej całą drogę pędziłam, zapominając chwilowo o wszystkim. W pewnym momencie przypomniało mi się, że miałam wziąć Patrycję. Szlag! Żeby w tym wieku już mieć sklerozę? Trudno, będzie co opowiadać. Omijając spojrzenia napotkanych ludzi, pokonywałam kolejno tereny warszawskiej zabudowy. Może wydawać się to cudem, ale spóźniłam się tylko przysłowiowe 5 minut.

   Z dala dostrzegłam wysoką sylwetkę Ewy. Zdaje mi się, czy znowu do kogoś wydzwania? Cała ona. Jak nie gada z kim popadnie, to męczy ludzi przez telefon. Dusza towarzystwa, rzekłby każdy. Szczera prawda, aczkolwiek pierwszorzędnie nazwałabym ją śmieszkiem.

   Postanowiłam podejść do niej niezauważona. W tym samym momencie obróciła się do tyłu z zawadiackim uśmiechem. Nie dość, że ma intuicję, to jeszcze niezły ubaw.

- Cześć Iwona! - zawołała rozbawiona. Swoim dobry humorem potrafiła rozweselić nawet największego smutasa, ale odnoszę dziwne wrażenie, iż ostatnio strasznie... spoważniałam?
Nie dziwi mnie też jej optymizm, jednak cokolwiek ona bierze - niech bierze tego mniej.

I podzieli się ze mną...

- Hej. - mruknęłam spokojnie.

Ewa popatrzyła na mnie jak na dziwaka.

- Coś cię martwi? - przybrała wyraz twarzy troskliwej przyjaciółki.

- Mnie zawsze coś martwi. - "A przynajmniej ostatnio" - dopowiedziałam w myślach.

- Oj tam zawsze. Sądziłam, że po tylu latach cokolwiek się zmieniłaś. Chcesz być całe życie pokorna i zamknięta w sobie? Chcesz?

    W głębi duszy wiedziałam, że ma rację. Tylko że ja taka po prostu jestem. Moje nastawienie, do niczego się nie przyda. Zirytował mnie tylko ton, z jakimi wypowiedziała te słowa, tak jakbym to wszystko robiłam na pokaz, by zwrócić na siebie uwagę. Otóż nie - sprawa ma się inaczej. Osobiście trudno mi jest pokazywać swoje uczucia, a z drugiej strony ludzie bez słów potrafią odczytać moje emocje. A ja tylko Ewę miałam za czarodziejkę.

- Chcesz? - zapytała śmiejąc się z mojej zamyślonej miny.

- Co?

- Nic. Kończ ze swoimi dołami, bo zachowujesz się jak dziecko.

Dziwne... Już kolejna osoba mi tak mówi. Tak to już jest. Zrozumieć kogoś jest ciężko, 
siebie - jeszcze ciężej.

- Nie wiem jak ty, ale ja wolałabym wejść do środka. - zasugerowała

- Prawdę mówiąc, ja też. - stwierdziłam, po czym obie przekroczyłyśmy próg niewielkiej kawiarni. Rozejrzałam się wokoło. Niby nic takiego, ale przebywając tu odczuwam w środku jakieś ciepło. Chyba każdy miał w życiu takie miejsce, które w szczególny sposób zachowało się w pamięci. Z tą kawiarnią wiążę tyle przeróżnych wspomnień, są wręcz nie do policzenia. Miło powspominać klasowe wypady, czy inne spotkania. Tutaj odbyło się tyle wspaniałych chwil, choć pozornie wydają się być błahostkami. Pamiętam, że łaziliśmy tu nawet po szkole, to na lody jak było ciepło, to na gorącą czekoladę w zimowe popołudnia.

   Westchnęłam cicho, po czy wróciłam do rzeczywistości. Jakiś czas temu uważałam, iż z danej perspektywy to miejsce wygląda inaczej. O czym ja wtedy myślałam? Tu się nigdy nic nie zmieni.

    Przez chwilę zastanowił mnie fakt, czy aby na pewno lody są na tą porę odpowiednim pomysłem. Było jednak ciepło, więc nie musiałam się tym przejmować. Razem z Ewą, zamówiłyśmy po ogromnym pucharze deseru lodowego i zajęłyśmy miejsca przy stoliku. Nietrudno zgadnąć, kto jako pierwszy zagaił rozmowę.

- Jak spędziłaś ostatnie lata? Dużo się pozmieniało u was? Co u Patrycji i pozostałych?... - zasypywała mnie pytaniami.

- Już! Koniec! - zaśmiałam się. - Wszystko ci opowiem, tylko przestań nadawać.

- No wiesz. - udała oburzenie.

- Najpierw ja może zapytam ciebie - co ty przez te cztery lata robiłaś i dlaczego na drugi rok zrezygnowałaś z liceum czy technikum?

- Po pierwsze: cieszę się, że tylko cztery. Po drugie, liceum do którego poszłam było delikatnie mówiąc fatalne, a w tamtej miejscowości nie mogłam już wytrzymać, więc... Uparłam się i wyjechałam tu. Pierwszy rok musiałam tam przetrwać, ale za to tutaj znalazłam  szkołę spełniającą moje wymagania. - ostatnie zdanie wypowiedziała tonem ambitnej pani profesor.

- Co na to twoi rodzice? - dopytałam zdziwiona.

Tutaj trochę się zmieszała.

-  Bo wiesz, no raczej, że jestem tu bez nich. Ostatnio też często się kłócimy - głównie o głupoty. Oni wybrali życie w małym mieście, więc tak czy inaczej musieli uszanować mój wybór, tak jak ja zrobiłam to kiedyś. Chyba nie myślisz, że chciałam stąd wtedy wyjeżdżać?

Ewa była specyficzną osobą, to fakt. Zawsze wiedziała jak postawić na swoim. Tylko u kogo teraz mieszka?
Moja przyjaciółka chyba wyczytała z mojej twarzy wspomniane pytanie, bo szybko zebrała się do odpowiedzi:

- Zapomniałaś o mojej cioci? Ta to dopiero ma dobre serce. Na razie jestem u niej, w końcu obie bardzo się stęskniłyśmy. Chętnie wynajęłabym mieszkanie, ale na własną rękę będzie ciężko - zwłaszcza, że jestem niepełnoletnia i...

- Wyluzuj kobieto, masz dopiero szesnaście lat. Jeszcze się wyszalejesz, trochę pokory...

- Mówisz jak moja mama. - zbulwersowała się poprawiając fryzurę. - Mamy 1996 rok, a ty żyjesz w średniowieczu.

- Chciałabym.

- Nie chciałabyś. Co do pokory, niektórym nie zawsze wychodzi na dobre.

- No wiesz...

- Ja wiem wszystko.

- Tak? - zapytałam sarkastycznie.

- Oczywiście. - odpowiedziała dumnie. Po chwili dodała:

- Teraz ty, opowiadaj ja ci te lata minęły.

- U mnie w sumie całkiem normalnie. - skłamałam, jedząc powoli swoją porcję lodów. - W szkole dużo nauki, ale temu się chyba nie dziwisz. Pozostali tak samo - do liceum poszłam z 1/4 poprzedniej klasy, także miałam szczęście. Tomek nadal biega z prędkością światła, a Hanka jest tak samo wredna. Takie to się chyba nigdy nie zmieniają...

Po chwili dodałam jeszcze:

- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że początkowo chcieli nas rozdzielić z Patrycją, kapujesz? Tylko my możemy wiedzieć, ile czasu zajęło nam błaganie dyrekcji o przeniesienie. - zaśmiałam się.

- To fajnie- rzuciła półsłówkiem i zatopiła się w ciszy. Trwałyśmy w niej pewną chwilę, zdążając dokończyć lody. W końcu nie wytrzymałam i zagaiłam tajemniczo:

- Ewa...?

- Tak?

- Mam wrażenie, że ostatnio bez przerwy do kogoś wydzwaniasz. Zakochałaś się, czy co?

Zarumieniła się lekko, po czym powiedziała:

- Może tak, może nie. Myślisz, że łatwo było tak po prostu opuścić moich nowych znajomych? Prawie mnie zabili, jak powiedziałam im o zmianie szkoły. - zachichotała.

Zignorowałam część jej wypowiedzi.

- To w końcu masz kogoś, czy nie?

- Tak, mam. - spuściła wzrok.

- A więc, powiesz mi, kim on jest?

Spojrzała na mnie zawstydzona, po czym oznajmiła:

- Znasz go... To Janek...

                                                           ***

       Janek? Ten Janek, który bawił się z nami w piratów, jak wszyscy byliśmy młodsi? Niemożliwe... On sam przez długi czas nie był mi obojętny, tyle że tego już nie ma - koniec końców mi przeszło. Jako przyjaciele, zawsze byliśmy blisko, ale nie sądziłam, że Ewa mogłaby coś do niego czuć. Trudno powiedzieć, czy do siebie pasują, chociaż kto wie... On pewnie też coś do niej czuł. Dziwi mnie tylko fakt, iż chłopak w którym bądź co bądź się kiedyś podkochiwałam, jest teraz moją dawną przyjaciółką. Dawną? Co ja gadam...

     Przez te parę chwil zdążyłam wszystko przemyśleć, dochodząc do wniosku, że skoro są zapewne szczęśliwi, to nie ma o co się martwić. W końcu moje serce już od dawna do niego nie należy. Tylko z jakiej przyczyny ta wiadomość mnie tak zestresowała? Dlaczego słysząc to z jej ust poczułam lekkie ukłucie w sercu? Przecież ja dawno się w nim nie bujam. Na 100%.

- Tak? - wyjąkałam cicho, robiąc dobrą minę do złej gry. Chociaż nie, to bardzo dobra gra.

- No. - rozmarzyła się. - Spotkałam go niedawno. Zawsze mi się podobał, tylko wtedy dopiero zrozumiałam jak bardzo. Później jakoś tak samo wyszło. Przyznał, że ja również wpadłam mu w oko. - powiedziała z nieukrywaną radością.

A ja? Ja życzyłam jej szczęścia w związku i ucichłam na parę minut. Ewa natomiast skupiła się na muzyce dobiegającej z radia.

     Wyjrzałam przez okno i śledziłam wzrokiem tłumy przechodzących ludzi. To ciekawe, że każdy z nich ma swoje własne przeżycia i historie, o których można napisać wielotomową powieść. Jedni są bogaci, drudzy biedni. Niektórzy mają mniejsze, lub większe problemy. Patrząc na nich, zastanawiam się ilu z nich jest tak naprawdę w pełni szczęśliwych. Czy można być w pełni szczęśliwym? Trudne pytanie. Dochodzą mnie słuchy, iż nawet w największym nieszczęściu są rzeczy wychodzące nam na dobre. Wiele osób takich jak ja uważa zapewne podobnie, tylko czy aby na pewno oni zamartwiają się dzień w dzień? Nie wiem. Takich osobników musiałam mijać na ulicy już stokroć razy, skoro jednego dnia stałam się jednym z nich, z wielu. No cóż, zawsze lubię martwić się na zapas, by później nie ulec rozczarowaniu. Po co...?

     W pewnym momencie usłyszałam znaną mi melodię. Już po raz kolejny. Czyżby mnie prześladowała? Oderwałam się od szyby i zerknęłam na Ewę,
 której widocznie muzyka odebrała resztki świadomości. Rozkojarzona lekko, spojrzała na mnie:

- Fajna nuta, nie?

Istotnie, przyjemna piosenka.

- Taaak... Ktokolwiek ją  śpiewa - ma przepiękny głos.

Ewa obdarzyła mnie spojrzeniem, jakby widziała kosmitkę.

- Ty go na serio nie znasz? To chyba najsławniejszy współczesny artysta! W jakim świecie ty żyjesz?

- Sama mówiłaś, że w średniowieczu.

- I miałam całkowitą rację. Każdy go zna, każdy! - wypowiedziała to tak głośno, że kilka osób zwróciło nam uwagę.

- A raczyłabyś powiedzieć kto to?

- Michael Jackson. Mówią o nim tu i tam, w prasie, telewizji, radiu... A ty jak zwykle ciemna. - stwierdziła. - Wydał z dziesięć płyt i niedługo zaczyna trasę koncertową. Piosenka, którą słyszałaś nazywa się "Heal The World".

- Uwierz mi, ale naprawdę słyszę o nim po raz pierwszy. Swoją drogą myślę, że inne utwory również ma ciekawe. W końcu jest bardzo popularny, no nie?

- No pewnie, tylko wiesz... Różnie rzeczy o nim piszą, o ile to prawda, ale nie wnikajmy.

- Co... Co piszą? - zaciekawiłam się.

- Nie będę cię zniechęcać, choć to i tak pewnie bzdury.

- Dobrze, rozumiem. Jest sobie ten... Michael? Sławny, utalentowany, OK. Tylko co z tej racji?

Walnęła się w czoło, po czym wyjaśniła:

- A to, że we wrześniu przyjeżdża do Polski! Nie chciałabyś się wybrać, bo ja chętnie. Bilety są jeszcze chyba w sprzedaży.

Właściwie... czemu nie? Do września daleko, ale z przyjemnością choć raz wyjdę gdzieś ze znajomymi, tak jak kiedyś. Kto wie, może przekonam się wreszcie do współczesnej muzyki.

- Pójdę. - powiedziałam stanowczo. - Ale ma być "Heal The World".

- Nie ośmieli się jej pominąć. - zaśmiała się Ewa.

                                                                 ***

    Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, póki na dworze nie zapanował mrok. Wskazówki zegara wskazywały godzinę 19, pożegnałyśmy się więc i rozeszłyśmy się do domów. Świeże, chłodne powietrze przypominało mi o zbliżającym się maju. Jak ja kocham maj! Wierzę, że nadchodzą trudne, choć lepsze dni. Teraz już wiem, że nie jestem sama, tylko...

Czego wciąż mi brak?

   Spojrzałam na bezchmurne niebo, ukazujące jasną tarczę księżyca. Wracając pod kochane blokowisko, długo zastawiałam się, czym jest ta rysa na szkle...

*************************************************************************************************

Taaak, wykorzystałam rok 96' do moich niecnych planów. Nie wiem co o tym sądzić, ale mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania. 

Mezzoforte

2 komentarze:

  1. Hej!
    Jest super mega genialnie. Moja wyobraźnia już pracuje na najwyższych obrotach xD Teorie spiskowe wykluwają się w mojej głowie jak pisklaki na Wielkanoc. Dziewczyny się świetnie dogadują, co jest piękne. Iwa niech nie będzie wiecznie zdołowana. Życie jest po to by się z niego cieszyć, a nie wiecznie smucić. Więc więcej optymizmu i czuję coś, że dziewczyna będzie go miała w nadmiernej ilości i bardzo dobrze bo jej się przyda.
    Cóż tu więcej dodać... Piosenki Michaela mają w sobie tą niesłychaną moc, której nie da się opisać. Ona po prostu jest. A to pytanie "czego wciąż mi brak?" ma jakby drugie znaczenie. I chyba znalazłam na nie odpowiedź, ale zachowam to dla siebie.
    Weny ci życzę i dłuższe pisz bo czytać się chce, a tu nagle koniec.
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    No nareszcieeee... Mamy naszego bohatera xD Mój mózg znów zaczyna pracować.
    Iwonie przyda się ktoś tak optymistyczny jak Ewa. Niech nie chodzi tak zdołowana. To widać, a potem się jeszcze tłumaczy, że wszystko w porządku. Taaa... W końcu trzeba zacząć widzieć świat w tęczowych kolorach.
    Ah, ta magia Heal The World <3 Dobrze, niech ją prześladuje. A może powinno dojść jeszcze You Are Not Alone... Dobra, ja już nie myślę, ale jest zbyt późno, żebym myślała w miarę na trzeźwo xD W sumie to ja mam taki mózg, że gdy słyszę rok 1996 to od razu kojarzy mi się koncert na Bemowie. Takie uroki siedzenia w niektórych rzeczach godzinami...
    Pozdrawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń